poniedziałek, 22 lutego 2010

Miejsce zwane Chiapas (cz. 1)

Trudno jest znalezc odpowiednie slowa, by opisac Chiapas. Ten najbardziej wysuniety na poludnie stan sasiadujacy z Gwatemala, drugi pod wzgledem populacji rdzennych mieszkancow (potomkowie Majow), jest jednym z najbiedniejszych w Meksyku.





Chiapas to stan gorzysty i 'do bolu zielony', bo porosniety dzungla. Lasy deszczowe kryja tu bogactwo dzikiej natury, zarowno roslin jak i zwierzat.
Podrozowanie kretymi, stromymi, gorskimi drogami jest meczace, ale niesie za soba wrecz niewyobrazalne wrazenia - widoki zapieraja dech w piersiach. Powoli zaczymamy sie z tym jednak oswajac, bo Meksyk to generalnie kraj gorzysty, a przy tym mocno zroznicowany pod wzgledem przyrody.
W Chiapas mielismy wiec prawdziwa uczte dla oczu.




Obcowanie z natura zaczelo sie od noclegu w chatce pod wodospadem Misol-Ha (wys. 35m). Nie moglismy przepuscic okazji na kapiel pod ta efektowna 'cascada'. O sile wodospadu przekonalismy sie ogladajac go ze sciezki 'od tylu' i zwiedzajac jaskinie z mniejszymi kaskadami. Nie bylo nam malo, wiec przenieslismy sie kilkadziesiat kilometrow dalej, by podziwiac kompleks wodospadow Agua Azul. W tzw. 'miedzyczasie' zahaczylismy o Agua Clara, miejsce gdzie nad dolina niewiarygodnie turkusowej wody rozposciera sie kilkudziesieciometrowy most linowy (nieco dziurawy, co poteguje efekt).





 



Pelna wrazen byla tez rozpoczeta w Chiapa de Corzo 2,5-godzinna podroz lodzia po wijacej sie przez Canon del Sumidero rzece Rio Grijalva.

Ten imponujacy kanion, ktory znalazl sie w herbie stanu Chiapas, zamkniety jest w skalach o wysokosci nawet do 1km, przy glebokosci wody siegajacej 200m. Po drodze (w sumie 42km wodami Rio Grijalva) zaobserwowac mozna z jednej strony interesujace formacje skalne, z drugiej zas ciekawa roslinnosc, a takze ptactwo i aligatory.






Chiapas to jednak nie tylko przyroda. Bogactwem tego stanu jest jego dziedzictwo kulturowe. To tutaj miescily sie potezne krolestwa Majow, czego swiadectwem moga byc np. lezace posrod dzikiej dzungli ruiny Palenque, miasta, w ktorym jeszcze przed nasza era osgadzili sie pierwsi Majowie.




Palenque to miejsce, ktorego bedac w Meksyku nie mozna przeoczyc, z pieknymi, wysokimi budowlami bezlitosnie niszczonymi przez potworna wilgoc, lecz dajacymi dostep do malowniczych, panoramicznych widokow na kompleks ruin, dzungle i doline.












Odizolowani od 'wielkiego swiata' potomkowie Majow kultywuja w Chiapas tradycje, ktore sa polaczeniem zwyczajow Indian z czasow pre-hiszpanskich z silnym wplywem kolonizatorow.
Ta izolacja, widoczna zreszta w calym Meksyku, spowodowala jednak poglebianie przez lata dysproporcji miedzy ludnoscia rdzenna (ok. 20 mln ludzi), a pozostala czescia Meksyku. Przejawia sie to w utrudnionym dostepie do wody pitnej, elektrycznosci, sluzby zdrowia, czy szkolnictwa. Narastajace dysproporcje staly sie pozywka dla 'najwiekszej rewolucji nowej ery', rozpoczetej w 1994 r. 'krucjaty' Zapatystow o rowne traktowanie tutejszej rdzennej ludnosci, walki z oligarchia wyzyskujaca biedote.

Ruch 'Zapatistas' narodzil sie wlasnie w Chiapas. Gdy 1 stycznia 1994 r. panstwowi oficjele swietowali w stolicy nadejscie Nowego Roku i przystapienie Meksyku do NAFTA (pakt o wolnym handlu podpisany przez USA, Kanade i Meksyk), w biednym, rolniczym Chiapas uzbrojone bojowki Zapatystow wyszly z ukrycia w gorach i zajely kilkanascie miejscowosci, w tym jedna z najwazniejszych w regionie - San Cristobal de Las Casas. Nie mieli oni szans w walce z dobrze wyposazona meksykanska armia, wiec po kilku dniach stracili kontrole nad miastem. Demonstracja sily sklonila jednak wladze do przystapienia do negocjacji, ciagnacych sie przez wiele lat i ostatecznie nie przynoszacych Indianom wymiernych korzysci, mimo ustepstw ze strony kolejnych rzadow.

Dzis rzuca sie w oczy koegzystencja wszechobecnego wojska (profilaktycznie, m.in. pod pretekstem walki z przemytem narkotykow) z silami EZLN (Narodowa Armia Wyzwolenia, Zapatysci), utrzymujacej kontrole w wielu czesciach Chiapas (probuja z marnym skutkiem budowac np. szkoly, zarzadzaja czescia parkow).
Wsrod Indian silny jest dzis kult ukrywajacych sie do dzis w gorach wodzow rewolucji, w tym jednego z nielicznych 'bialych' Zapatystow, Marcosa (zawsze na koniu, w mundurze, z ukryta pod kominiarka twarza, i fajka w ustach).

Tak, duch rewolucji w Chiapas zyje i ma sie dobrze.

Magie Chiapas tworza wlasnie Indianie, potomkowie Majow (1/4 ludnosci stanu, ktorzy wchloneli zwyczaje przywiezione przez Europejczykow). Nie ma chyba miejsca, gdzie ta mieszanka bylaby tak dobrze widoczna, jak miasteczko San Juan Chamula, zamieszkiwane przez Indian z plemienia Tzotzil (jedni z najliczniejszych w Chiapas). Tutaj, w katolickiej swiatyni, wyscielanej liscmi i iglami drzew (pod stopami i na scianach), w polmroku rozswietlonym jedynie niezliczona iloscia swiec, z podobiznami wielu swietych i pieknym oltarzem, maja miejsca obrzedy, ktorych w naszych kosciolach nie doswiadczymy.
Cale rodziny Tzotzilow zbieraja sie tu, by modlic sie w najrozniejszych intencjach...
(c.d.n.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz