czwartek, 25 marca 2010

Bienvenidos en Distrito Federal

Distrito Federal (DF), jak w Meksyku nazywa sie stolice, to ogromna metropolia: 1/5 ludnosci kraju zyje w DF. Na ulicach miasta morze ludzi, transport publiczny zatloczony (metro jest jednak fenomenalne, za 3 peso mozna dojechac niemal wszedzie w tym wielkim miescie), na drogach lekki chaos mimo ograniczen jakie miasto naklada na posiadaczy aut (raz w tygodniu kazdy samochod musi grzecznie czekac w garazu).
DF cierpialo w ciagu ostatnich kilkunastu lat z powodu przeludnienia i niewyobrazalnej masy aut. Smog byl gesty, nieznosny, wszechobecny, lecz dzieki krokom podjetym przez wladze powietrze jest obecnie zdecydowanie bardziej przejrzyste, nawet w stosunku do 2005 r., kiedy to ostatnio odwiedzilem Mexico City. Nie zmienia to faktu, ze oddycha sie tu niesamowicie ciezko. DF lezy na wysokosci ponad 2000 m n.p.m., otoczone jest gorami (co utrudnia cyrkulacje powietrza), a zredukowana ilosc spalin to i tak wiele za duzo dla nieprzystosowanego Europejczyka. Nawet po kilku dniach spedzonych tu nie udalo mi sie przyzwyczaic do tego rzadkiego i zanieczyszczonego powietrza, a ciagly bol gardla stawal sie nieznosny.

DF to troche taki Meksyk w pigulce (ogromnej pigulce, trzeba przyznac). To piekne place, budynki, muzea, ulice przesiakniete duchem Cortesa, nowoczesne biurowce, swietne jedzenie, imprezy... ale jesli DF to przekroj przez Meksyk, to obok biedoty znajdziemy tu przepych, tekturowe domy i kolonialne palace, czyste, zadbane dzielnice i dzikie, niebezpieczne zaulki.
Jak przystalo na prawdziwych turystow zatrzymalismy sie w Centro Historico, czyli tutejszej 'starowce', 5 min spacerem od Zocalo i palacu prezydenckiego. Zocalo byl akurat placem budowy - Meksykanie przygotowuja sie do wrzesniowych obchodow 200-lecia istnienia federacji. Zocalo w DF to chyba najbardziej imponujacy plac w calym kraju. W jego centralnym punkcie zawieszona jest najwieksza flaga, jaka kiedykolwiek widzialem, codziennie zakladana o poranku i zdejmowana poznym wieczorem przez dwudziestukilku zolnierzy.

Flaga przechowywana jest w Palacio Nacional, siedzibie prezydenta znajdujacej sie na polnocnej stronie placu. Palacio Nacional jest w duzej czesci otwarty dla turystow i zdecydowanie godny odwiedzenia, przede wszystkim ze wzgledu na swietne murale Diego Rivery.


Przy Zocalo stoi rowniez wyjatkowa, bogato wystrojona, majestatyczna Catedral Metropolitana, ktorej budowa trwala kilka wiekow. Katedra powoli zapada sie, jak wiele starych budynkow w Mexico City. Miasto powstalo w miejscu, gdzie niegdys bylo jezioro, po podbiciu Meksyku Hiszpanie zrownali z ziemia to, co zastali. Gleboko zakorzeniona w sercach Meksykanow legenda glosi, ze dokladnie w miejscu, gdzie obecnie znajduje sie Zocalo, szukajacy nowej ziemi Aztekowie ujrzeli na wyspie orla rozszarpujacego weza na kaktusie, co uznali za znak i osiedlili sie. Tak powstal Tenochtitlan, najpotezniejsze miasto ('krolestwo') tamtych czasow w Ameryce Srodkowej.
Obecnie przy Zocalo obejrzec mozna Templo Mayor, pozostalosci ruin dawnego miasta, odkryte dopiero w latach '70 (przypadkiem, przez elektrykow pracujacych w jednej z kamienic).


Mexico City to oczywiscie nie tylko Zocalo. Pieknie prezentuje sie znajdujacy sie w poblizu Centro Historico i parku Alameda Central olsniewajacy Palacio de Bellas Artes ('Palac Sztuk Pieknych'), m.in. z pracami wielu muralistow, sam bedacy architektonicznym majstersztykiem.


Moja ulubiona czesc DF to kolonialna, kameralna i klimatyczna dzielnica Coyoacan - niegdys podmiejska osada najpierw zamieszkala przez zamoznych Hiszpanow, a nastepnie przyciagajaca artystow i inteligencje z calego swiata. To w Coyoacan mieszkali i tworzyli m.in. Frida Kahlo, Diego Rivera i Lew Trocki. Obecnie dom tych pierwszych jest muzeum, ktorego nie mozna przegapic bedac w DF.


Warto tez poswiecic jeden dzien na wizyte w ogromnym Muzeum Antropologii i pobliskim parku Bosque de Chapultepec. Potezne zbiory muzeum zabieraja w podroz po codziennym zyciu wszystkich rdzennych plemion Ameryki Srodkowej - historii i terazniejszosci potomkow Majow, Zapotekow, Olmekow, Aztekow itd.
Chapultepec to meksykanski odpowiednik nowojorskiego Central Park, rownie ciekawie wkomponowany w to wielkomiejskie otoczenie.


Jak wspominalem w DF kazdy znajdzie cos dla siebie. Imprezowiczow zadowola na pewno Polanco i Zona Rosa, dzielnice znane z duzej ilosci klubow, barow, knajp, restauracji, bardziej polnocnoamerykanskie niz typowo meksykanskie.



Mexico City to wielki, zywy organizm, roznorodny, kolorowy, pelen energii, ale z racji swojego ogromu potrafiacy przytloczyc i zmeczyc. Mimo ze jest eklektyczny, w pewnym stopniu jest odzwierciedleniem calego kraju, jednak jest zupelnie inny, wyjatkowy, niepowtarzalny. DF po prostu trzeba zobaczyc, by zrozumiec na czym polega dysproporcja dzielaca Meksyk na bogatych i biednych, wielkie miasta i prawdziwa wies, w koncu stolice i reszte kraju.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz